Nie potrzebuję systemu, aby wiedzieć co się dzieje w firmie. Zawsze pytam o wszystko sprzedaż, technologię, magazyn. Przecież słyszę, że maszyny pracują! Chodzę między maszynami sprawdzając co aktualnie produkują. I tak siedzę w pracy do 20:00, a później zawsze mogę zadzwonić i sprawdzić aktualną sytuację. Po to przecież mamy telefony.
Nie potrzebuję systemu, aby wycenić produkt. Mam dobry kalkulator w Excelu, wszyscy go używamy, stosując własny cennik od lat. To prawda, nie wiem dokładnie, ile na tej kalkulacji zarobię, ale przecież na koniec miesiąca wychodzimy na plus, czyli cennik jest prawidłowy. Ostatnio mamy słabsze miesiące, ale to zapewne spowolnienie rynku a nie wina braku kalkulacji systemowych.
Nie potrzebuję systemu, aby panować nad ilością pracy. Wszyscy jesteśmy zapracowani, siedzimy do późnych godzin, robimy nadgodziny bo pracy jest mnóstwo. Co mam optymalizować, skoro gołym okiem widać, że wszyscy pracują wydajnie. Przecież sami z siebie nie robili by nadgodzin! Mamy listę prac w Excelu, drukujemy co parę godzin plan pracy na każdą maszynę.
Nie potrzebuję systemu, aby kontrolować wydajność maszyn. Przecież widzę że pracują! Czasami się nie wyrabiamy, widocznie pracy jest tak dużo, że trzeba kupić kolejne, szybsze maszyny. Maszyny muszą być szybkie i pracować cały czas, liczy się głównie ich prędkość.
Nie potrzebuję systemu, aby uporządkować komunikację w firmie. Mamy dużo dokładnych raportów papierowych, aby było wiadomo co robiliśmy. To nieprawda że z czasem trudno je odszukać, zresztą po co wracać to tego co już było.
Takie argumenty spotykamy bardzo często podczas spotkań handlowych z potencjalnymi klientami.
I nawet nas to cieszy, bo pracy dla firm wdrażających rozwiązania MES/MIS/ERP jest na rynku wciąż dużo…